Roman Z. i jego wspólnik, Niemiec Stephen M. są poszukiwani za oszustwa finansowe przez polską i koreańską prokuraturę. Założyli wspólnie portal społecznościowy, który okazał się piramidą finansową. Od jakiegoś czasu sprzedają kryptowalutę. Oszukali tysiące ludzi, na dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych. Sami pławią się w luksusach, a finansowe koneksje sprawiły, że Roman Z. został nawet kierowcą Ferrari.
Historię Romana Z. i Stephena M. prześledzili dziennikarka i dziennikarz Anastasiia Morozova oraz Mariusz Sepioło w ramach międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego "Tales from the Crypto", które prowadzi kilka zagranicznych redakcji. W Polsce ich historię opublikował portal Frontstory.pl. Jak piszą, według oficjalnej legendy Roman Z. i Stephen M. poznali się 2012 roku. Rok później zarejestrowali pierwszą wspólną spółkę, co było zalążkiem skomplikowanej siatki interesów, z których w 2014 roku urodził się FutureNet. To portal społecznościowy, który został uznany przez UOKiK za piramidę finansową.
Pożenili portal społecznościowy z piramidą finansową
"W serwisie rejestrują się tysiące użytkowników z całego świata, nawet z odległych państw Azji. A biznesmeni dwoją się i troją, z boku wszystko wygląda dobrze. Tworzą biura w Warszawie, Dubaju i Ukrainie. Otwierają własne kawiarnie, sponsorują sport i kulturę. W smokingach pojawiają się na międzynarodowych salonach, Roman Z. kupuje nieruchomości w Dubaju, kolekcjonuje luksusowe auta, w końcu zostaje kierowcą Ferrari" - czytamy na Frontstory.pl.
Jak mężczyznom udało się "zarobić" taką fortunę? FutureNet łączył portal społecznościowy z MLM-em (multi-level marketing). Rejestracja była darmowa, ale aby z niego korzystać, trzeba było kupić "pakiet reklamowy", który kosztował od 10 do 1000 dolarów. To miało pozwalać zarabiać na reklamach poprzez komentowanie wpisów, zdjęć czy pisanie wiadomości. Można było też zaprosić znajomych, na początku trzech, a z czasem więcej. Na piątym poziomie twórcy FutureNet obiecywali 15 proc. prowizji od działalności znajomych na portalu.
Skojarzenia ze schematem Ponziego są jak najbardziej na miejscu. Bo choć serwis się rozrastał, to użytkownicy narzekali, że nie notują żadnego zysku. UOKiK w 2019 roku oficjalnie ostrzegał, że mamy do czynienia z piramidą finansową. Trzy miesiące po komunikacie Urzędu portal zniknął, a wraz z nim pieniądze zainwestowane przez klientów z całego świata. Zanim do tego doszło FutureNet zostało sponsorem koszykarskie klubu WKS Śląsk.
Zanim jednak Roman Z. i Stephen M. zamknęli FutureNet, mieli już kolejny dochodowy "biznes". Estonia postanowiła zostać światowym centrum kryptowalut, ale jak wynika z artykułu Fronstory.pl, wymagania do uzyskania licencji na obrót krypto, były w zasadzie fasadowe. Spółki w Estonii zaczęły zawierać szemrane osoby: oszuści, gangsterzy, poszukiwani przestępcy i członkowie organizacji terrorystycznych. W tym "zacnym" gronie znaleźli się też Roman Z. i Stephen M.
W 2018 roku uruchomili w Tallinie FuturoCoin OÜ i GITS OÜ (OÜ to skrót od estońskiego osaühing - spółki z ograniczoną odpowiedzialnością). Na przeszkodzie nie stanęło im to, że UOKiK i KNF już wtedy ostrzegali przed FutureNet, który był przecież projektem obu mężczyzn. Wówczas już od dwóch lat toczyło się w tej sprawie śledztwo we wrocławskiej prokuraturze. Roman Z. i Stephen M. uzyskali potrzebne pozwolenia i zaczęli sprzedawać inwestorom kryptowalutę FuturoCoin. Obiecywali, że wirtualny pieniądz zyska na wartości, a klienci będą mogli je spieniężyć. W czerwcu jeden FuturoCoin był warty 17 dolarów, dziś to ledwie 0,000026 dolara. "Wkrótce po ogłoszeniu startu FuturoCoin, branżowy blog Behindmlm.com, śledzący działalność piramid finansowych pisał wprost, że FuturoCoin to po prostu 'exit-scam', czyli sposób na uratowanie pieniędzy z jednego oszustwa poprzez stworzenie innego" - czytamy na Fronstory.pl. Szanse na to, że FuturoCoin odzyska dużą wartość są nikłe, szczególnie po tym, jak w 2021 roku Stany Zjednoczone wpisały kryptowalutę Polaka i Niemca na oficjalną listę ostrzeżeń Federalnej Komisji Handlu. I tak jak FutureNet sponsorował polską drużynę koszykówki, tak FuturoCoin został sponsorem zespołu Red Bull Racing w Formule 1, co kosztuje rocznie od 1 do 50 mln rocznie. Ich logo znajdowało się nawet na bolidzie.
Roman Z. i Stephen M. oszukali tysiące osób. Korea Południowa zaczęła śledztwo w sprawie FutureNet w 2019 roku, mężczyzn podejrzewano o sprzeniewierzenie 28 mln zł, które w serwis zainwestowali jego koreańscy użytkownicy. Prokuratura we Wrocławiu prowadzi swoje śledztwo w tej sprawie od 2016 roku, ale do dziś ani Polak, ani Niemiec nie zostali przesłuchani. Pod koniec września 2023 roku zatrzymano i przesłuchano trzy inne osoby podejrzane o współpracę z mężczyznami, jedna osoba trafiła do aresztu. Według ustaleń polskich śledczych na FutureNet i FutureAdPro pieniądze wpłaciło co najmniej 20 tys. osób, a suma ich inwestycji dobiła do niemal 90 mln zł. Póki co zabezpieczono też majątek o łącznej wartości ponad 20 mln zł, w tym - jak pisała wrocławska "Gazeta Wyborcza" - skrzypce Stradivariusa, które Roman Z. podarował polskiemu skrzypkowi. Mogliście słyszeć o tych skrzypcach, bo to ich właściciela LOT nie wpuścił na pokład z instrumentem i kazał wrzucić je do luku bagażowego. Same skrzypce miały być warte 20 mln zł, a o całej sprawie pisaliśmy też na naszej stronie.
Oszuści pozostają nieuchwytni i pławią się w luksusach
W październiku 2022 roku Romana Z. zatrzymała Guardia di Finanza, na zlecenie koreańskiej prokuratury. Zrobili to tuż po wyścigu w Bolonii, w którym mężczyzna zajął pierwsze miejsce jako kierowca Ferrari. Po przesłuchaniu Romana Z. jednak wypuszczono, a ten zapadła się pod ziemię. Stephana M. kilka tygodni później zatrzymano w Grecji, ale podobnie jak partner został wypuszczony. Niemca ponownie ujęto w sierpniu tego roku w Albanii, na zlecenie Korei. Nieoficjalnie, do dziś przebywa tam w areszcie.
Dlaczego mężczyźni przez tyle lat byli nieuchwytni, a Roman Z. do dzisiaj nie przebywa w areszcie, mimo że na obu wystawiony jest Europejski Nakaz Aresztowania? "Polak i Niemiec mają prawdopodobnie po kilka paszportów. Roman Z. posługuje się polskim, Stephan M. niemieckim. Ustalamy, że obaj w przeszłości posiadali też dokumenty gambijskie - paszporty dyplomatyczne, które w swoim czasie zdobyło tysiące osób z całego świata. Za procederem sprzedaży dokumentów stali skorumpowani urzędnicy a paszporty umożliwiały podróże do 80 krajów na świecie" - wyjaśniają dziennikarze Frontstory.pl.
Prawnik Romana Z. potwierdza, że jego klienta nie ma we Włoszech, nie doszło też do jego ekstradycji do Korei Południowej. Jeszcze niedawno, przed zatrzymaniem, Stephen M. chwalił się swoim luksusowym życiem w Dubaju, gdzie prowadzi nowy biznes. The Space to bogato wyposażony garaż z drogimi samochodami, w którym organizowane są wystawne imprezy. Stojące tam samochody do złudzenia przypominają te, którymi w internecie chwali się Roman Z. Fronstory.pl pisze też, że Polak w Dubaju ma osiem nieruchomości, o łącznej wartości 6,4 mln dolarów, redakcja posiada nawet kilka adresów tych lokali.
Post a Comment